Mamy w Warszawie „dar Stalina", czyli Pałac Kultury i Nauki, nad którego głównym wejściem wyryto nazwisko jednego z największych zbrodniarzy w dziejach. To dobry wstęp do referatu, który miałby być poświęcony zburzeniu i zaoraniu tej budowli, ale ci, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że mam trochę inne skojarzania – najlepszy niegdyś w Warszawie basen, parę teatrów, kina, Muzeum Techniki, szkielety dinozaurów i wreszcie Sala Kongresowa, w której co prawda nie widziałem The Rolling Stones, ale za to byłem na koncertach Raya Charlesa, King Crimson, Art Ensemble of Chicago oraz Patti Smith. I byłbym zapomniał! Jak miałem jakieś osiem lat, babcia zabrała mnie na składankę z Foggiem, Sempolińskim i Stępowskim.
Parę razy o swoim stosunku do tego miejsca już pisałem, czemu więc wracam? Bo nadchodzi rocznica śmierci „patrona".
To miał być pomnik wystawiony mu za życia, ale wyszło jak w dowcipie o sowieckim obywatelu, który, złowiwszy złotą rybkę, poprosił ją, żeby zrobiła go Bohaterem Związku Radzieckiego. No i jak w każdej bajce ze złotą rybką, trzask, prask i nagle wędkarz stał ubrany w mundur, w ręku zamiast wędki miał wiązkę granatów, a prosto na niego walił niemiecki czołg. – Nu bliadź, pasmiertnym sdiełała (No k...a, zrobiła mnie pośmiertnym bohaterem ZSRR)– zdążył wykrzyknąć przed eksplozją.
Stalin też nie dożył, oczywiście nie tytułu Bohatera Związku Radzieckiego (przecież specjalnie dla niego wymyślono odznaczenie i tytuł), a otwarcia w Warszawie gmachu jego imienia. Zamiast tego miał efektowną żałobę. Zmarł 5 marca 1953 r., a 9 marca odbył się pogrzeb. Łzom i inscenizacjom nie było końca. Polska Kronika Filmowa poświęciła tej szopce specjalne wydanie. Od 19. minuty i 20. sekundy warszawskie obchody z przemówieniami i żałobnym marszem.
Kolejne zgodny i pogrzeby sowieckich dostojników nie budziły już takich emocji, ale zawsze nadzieje. Że ten kolejny „gensek" (sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego) nie będzie takim draniem jak poprzedni. Na zejścia genseków Warszawa czekała, krzepiąc się dowcipami, najwięcej było o Leonidzie Breżniewie. Lońka rządził długo i potrafił zapaść w pamięć, na przykład swoim popisem z 8 grudnia 1975 r. w Sali Kongresowej. Będąc po wpływem alkoholu radziecki przywódca dyrygował polskimi towarzyszami, którzy przed rozpoczęciem VII Zjazdu PZPR rytualnie odśpiewali Międzynarodówkę.
Z roku na rok jowialny miłośnik polowań, kosmosu i bomb atomowych marniał w oczach i pokazywał się publiczności jako słabnący starzec przypominający niedźwiedzia, który za chwilę wykona zimowy zjazd do gawry, z której wiosną nie będzie już w stanie się wygrzebać. Z każdym rokiem przybywało dowcipów na temat stanu jego zdrowia, najbardziej przeze mnie zapamiętanym był ten o amerykańskich sankcjach.
Dlaczego Breżniew zmarł? Bo zabrakło części zamiennych.
Na razie nie mogę sobie przypomnieć jakiegoś konkurencyjnego kawału o Putinie, jest za to mnóstwo grafik i memów.
Pewnie sam Putin ma chore marzenie nie tylko o podbiciu Ukrainy, ale i o alei swojego imienia w Warszawie. Nie wygląda to wszystko dobrze, ale trzeba być optymistą. Najpierw Belwederska, przy której stoi ambasada Federacji, mogła by zostać Niepodległej Ukrainy, a za jakiś czas... Tak, to by była wyjątkowo radosna żałoba, dawno nie czekaliśmy na odejście przywódcy jak na gwiazdkowy prezent. Idy marcowe (15 marca) byłyby idealnym terminem, choć do tej pory zarezerwowanym wyłącznie dla Juliusza Cezara.
Podśmiechujki? A pewnie, że tak, ale one też były, są i będą częścią każdej wojny. To dobra okazja, by przypomnieć książkę Czesława Michalskiego Wojna warszawsko-niemiecka.
Na razie pomagajmy jak potrafimy najlepiej i bądźmy cierpliwi.
Serwus!
GRZEGORZ KALINOWSKI – studiował historię na UW, uczył w LO im. Jana Zamoyskiego, a przez ostatnich 25 lat pracował w mediach. Był korespondentem na wojnie w dawnej Jugosławii, zrealizował teledysk Brygady Kryzys oraz komentował finały piłkarskiej Ligi Mistrzów i Pucharu Polski. Autor filmów dokumentalnych, współtwórca książkowej biografii Lucjana Brychczego. W dorobku literackim Grzegorza Kalinowskiego znaleźć można również cykl historycznych powieści sensacyjnych Śmierć frajerom, których akcja toczy się na początku XX wieku. Jeszcze w 2015 roku ukazały się dwie pierwsze części serii, w listopadzie 2016 roku trzecia, poprzedzona audiobookiem, a w listopadzie 2021 roku czwarta – Śmierć frajerom. Wyrok. W lipcu 2016 roku ukazała się kolejna biografia autorstwa Grzegorza Kalinowskiego, tym razem o kolarzu, Czesławie Langu. W 2020 roku ukazała się powieść Granatowy 44, a w 2021 roku Wyzwolony 45. Nominowany do nagrody „Tele Tygodnia", Wielkiego Kalibru, laureat Złotego POCISKu w kategorii najlepsza seria kryminalna.
(foto: Piotr Wachnik, Damian Deja)
powrót