Lojalni i bezwzględni. Wierzący zarówno w kult siły, jak i siłę wspólnoty. Członkowie mafijnych rodzin stanowią temat prowokujący, przerażający, ale też (nie)zwyczajnie inspirujący – do twórczych reinterpretacji na gruncie kultury oraz dziennikarskich poszukiwań. Na początek zajmijmy się tym drugim obszarem. Co kryje się zatem pod hasłem „Czarna Ręka", czym była „La Cosa Nostra"? Oto opowieść o prawdziwych początkach amerykańskiej mafii wywodzącej się z gorącej Italii.
Prawda i fikcja
Amerykański mit o wolności, realizowaniu własnych marzeń i pragnień czy możliwości samostanowienia potrafi być realizowany w bardzo różny, często kontrastujący sposób. Dla niektórych miejscem spełnienia byłoby na przykład Hollywood, świat kina, świątynia rozrywki, ale też centrum Wall Street, czyli rzeczywistość związana z wielką finansjerią. A dla jeszcze innych obszarem do rozwoju byłaby... mroczna, pozornie niedostępna strona miasta. Półświatek, sutenerstwo, kradzieże, rozboje, narkotyki, poszerzanie strefy wpływów, wykorzystywanie siły i bezwzględności w prowadzeniu brudnych interesów. Budowanie pozycji i autorytetu opartego na strachu. Zresztą wszystkie wspomniane elementy – wielka sztuka, wcale nie mniejsze, jeśli nie większe pieniądze, krwawe zbrodnie i przekraczanie granic prawa – łączą się ze sobą, gdy zaczynamy rozprawiać o mafii. Bo historia początków amerykańskich rodzin gangsterskich stała się przecież kanwą dla niezliczonych powieści, komiksów i widowisk filmowo-serialowych. Nie wypada w tym miejscu nie wspomnieć absolutnej klasyki, a więc tytułów takich jak „Mały Cezar", „Wróg publiczny" czy „Człowiek z blizną". Tematem seryjnie produkowanych obrazów popkulturowych zajmiemy się już jednak zdecydowanie szerzej i wnikliwiej w drugiej części cyklu, który ukaże się w kolejnym numerze „Pocisku". Najpierw dajmy ponieść się historii. Fascynującej, a także – jak można domniemywać – wciąż nie do końca znanej. Nieuświadomionej, a zdecydowanie godnej uwagi.
Temperament i wyrachowanie
W jaki sposób należałoby właściwie zdefiniować amerykańską mafię? Zadanie to jest niełatwe. Podstawowy powód wydaje się być całkiem prozaiczny – Stany Zjednoczone to przecież zlepek zadziwiających i zróżnicowanych części etnicznych, kulturowych, politycznych i społecznych. Nie inaczej jest w kontekście świata przestępczego. Amerykańska mafia – a przynajmniej jej początki – są związane w nierozerwalny sposób z Włochami, a konkretnie z gorącą Sycylią. Zresztą, co ciekawe, samo określenie mafii według niektórych badaczy zajmujących się historią i etymologią wiąże się z pierwszymi literami hasła wzywającego XIII-wiecznych Sycylijczków do oporu wobec władzy andegaweńskich królów: Morte Alla Francia Italia Anela, czyli w wolnym tłumaczeniu „Śmierć Francuzom hasłem Włochów". Wydaje się, że taka buntowniczość, nonkonformizm stanowią pierwiastki esencjonalne dla Włochów. Południowego temperamentu i gorącej krwi, którą odznaczał się na przykład Vito Cascio Ferro, jeden z największych przywódców mafii sycylijskiej, którego uważa się za pierwowzór postaci Don Vito Corleone ze słynnej powieści „Ojciec chrzestny" Mario Puzo. Ojców gangsterskich familii było jednak więcej, o czym wkrótce.
Trzeba wiedzieć, że już u schyłku XIX wieku mafia była organizacją – czy też może raczej formą specyficznie pojmowanej wspólnoty, grupy – która siała jeśli nie postrach, to trwogę wśród miejscowych. A co dopiero mówić o sytuacji, gdy dodamy do tego imigrantów, czyli zupełnie obcych przybyszów z innego kontynentu? Początki włoskiej mafii w USA sięgają właśnie ostatniej dekady XIX wieku. To wówczas na amerykańską ziemię przybyła jedna z najliczniejszych grup osiedleńców wywodzących się z Półwyspu Apenińskiego. Wśród nich był wspomniany chwilę wcześniej Vito Ferro, który już przed podróżą przez Atlantyk był kilkukrotnie notowany przez policję – m.in. za napady, wymuszenia, kradzieże, a także zastraszanie przedstawicieli władzy. Gdy w 1901 roku razem z siostrą uciekł do USA, konkretnie na nowojorski Manhattan, cieszył się już złą sławą. Nie przeszkodziło mu to jednak w założeniu małego sklepiku, centrum, od którego rozpoczął się proces stopniowego budowania imperium gangsterskiego. Ferro odpowiadał bowiem między innymi za wywózkę i pranie fałszywych pieniędzy w USA, a także przepływ imigrantów z Sycylii do Ameryki. Werbował ludzi, zyskiwał ich lojalność, sympatię, a nade wszystko – wdzięczność. W ten sposób Włosi tworzyli „La Cosa Nostrę" (z wł. nasza rzecz, nasza sprawa), a więc tajną organizację przestępczą, właściwie swoiste państwo podziemne składające się z różnych gangsterskich rodzin.
Wspomniany Vito Cascio Ferro funkcjonował niemal jako ojciec-założyciel, patron, duchowy przywódca dla całego syndykatu zbrodni. Oprócz niego trzeba jeszcze wyróżnić innych liderów, którzy w policyjnych kartotekach zapisali się w wyjątkowo krwisty sposób. Giuseppe Morello, Nicolas Morello, Ignazio Lupo, Giuseppe Masseria oraz Salvatore Maranzano to amerykańscy kryminaliści włoskiego pochodzenia, którzy starali się, aby rozwój gangsterskich rodzin przebiegał – jakkolwiek to nie zabrzmi – w harmonijny sposób, przez stopniowe poszerzanie wpływów i wedle reguł obowiązujących w ich ojczyznie. Choć wyjątkowo krwiste porachunki i zatargi były na porządku dziennym w samych strukturach rodzin. Liczyła się rywalizacjia, trudno było zaspokoić głód niezaspokojonej ambicji. Temperament łączył się z wyrachowaniem.
(...)
Legendy, które żyją w kulturze
Współcześnie trudno jest mówić, aby mafia, której historię właśnie poznaliśmy, w dalszym ciągu stanowiła realną siłę. A może inaczej – realnie widoczną. Specjaliści uważają, że symbolicznym końcem mafijnych rodzin był przełom lat 80 i 90., gdy doszło do aresztowania Johna Gottiego, ostatniego szefa rodziny Gambino. FBI jest obecnie w posiadaniu tak wielkich kartotek z danymi, które pozwalają z dużą łatwością likwidować niebezpiecznych żołnierzy odradzającej się mafii. W przestępczym półświatku pojawiły się zresztą też i inne zagrożenia – od karteli narkotykowych poczynając, na cyberterroryzmie kończąc. Włoska mafia na amerykańskiej ziemi jest jednak wciąż symboliczna, trwała w pamięci. Legendy żyją bowiem w kulturze.
Wiadomo już zatem, skąd, jak i gdzie narodziła się współcześnie znana mafia amerykańska. A właściwie – jak daleko sięgają jej korzenie. Wnioski nasuwają się same, a odnoszą się do refleksji związanej z politycznymi napięciami, kulturowym dziedzictwem i etniczną wymianą, jaka zachodziła pomiędzy włoską a amerykańską ludnością na przestrzeni dekad XX wieku. Wkrótce dowiemy się natomiast, w jaki sposób mafijne rodziny zostały sportretowane przez twórców kultury popularnej – w serialach, filmach, komiksach, powieściach – i na ile ten wizerunek jest zgodny z prawdą. Krwawą i brutalną.
Przytoczone fragmenty pochodzą z artykułu Marcin Waincetela Ojcowie chrzestni, czyli amerykańsko-włoskie rodziny mafijne. Historia prawdziwa (część 1), który ukazał się w numerze 19/20 (2018) magazynu „Pocisk".
MARCIN WAINCETEL – absolwent filologii polskiej i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Krytyk artystyczny, nauczyciel języka polskiego i publicysta lubimyczytac.pl, a także czasopism „Świat Wiedzy Historia", „Pocisk – magazyn kryminalny" i „Nowa Fantastyka".
powrót