Wszystko co najciekawsze w spotkaniu Legii z Wisłą wydarzyło się przed pierwszym gwizdkiem sędziego Szymona Marciniaka. Andre Martins po raz setny wyszedł na bosko w barwach Legii, a Wiślacy, jak każe dobry, piłkarski obyczaj ustawili się przed meczem z mistrzami w szpalerze. Niby normalne, ale nie wszystkie zespoły mają w dość klasy by się na to zdobyć, zatem brawa dla trzynastokrotnych mistrzów Polski, za dżentelmeńską postawę. I to w zasadzie wszystko co można o tym meczu powiedzieć. Trener Czesław Michniewicz wystawił do pierwszej jedenastki dwóch rezerwowych: bramkarza Cearego Misztę i ofensywnego pomocnika Ernesta Muciego oraz wzmocnił atak Rafaelem Lopesem. Legia utrzmywała się przy piłce, grała momentami bardzo składnie i jak mówiał klasyk „były zarzewia groźnych akcji". Muci nie olśnił, podobnie Yaxshiboyev, który wszedł w 79. minucie gry. Piłkę meczową miał tak jak w meczach z Cracovią i Piastem Pekhart, ale po raz kolejny nie wykorzystał idealnej szansy na pokonanie bramkarza główką. Bezbrakowy remis z Wisłą, był trzynastym z kolei, ligowym meczem Legii bez porażki. Piękny rekord, ale po euforii związanej z mistrzowskim tytułem mecz taki jak ten budzi u kibiców pytanie: jak to będzie w europejskich pucharach.
W dwóch ostatnich meczach sezonu Legia zagra z beniaminkami i zarazem z kandydatami do spadku z Ekstraklasy – Stalą Mielec i Podbeskidziem Bielsko Biała.
Skład Legii w meczu z Wisłą Kraków
Miszta - Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia - Juranović, Slisz (56. Kapustka), Muci (56. Luquinhas), Martins, Mladenović (66. Wszołek) – Lopes 79. Yaxshiboyev), Pekhart.
Tekst: Grzegorz Kalinowski/ Foto. Legia Warszawa
powrót