Legia zapewniła sobie mistrzostwo 28 kwietnia, kiedy to Raków nie zdołał pokonać Jagiellonii. Radość była uzasadniona, podobnie jak oczekiwania, bo mistrz to nie tylko szpaler z oklaskami od rywali. Mistrz powinien do końca sezonu pokazywać swoją siłę, tymczasem po bezbramkowym remisie z walczącą o utrzymanie Wisłą, kolejne zero-zero, tym razem ze Stalą Mielec, od której w lidze gorsze jest tylko Podbeskidzie. Jestem z tej generacji kibiców, która prawie przez ćwierć wieku czekała na tytuł, szanuję więc każde mistrzostwo i cieszę się z dominacji, lecz także wymagam od mistrza, by rozstawiał rywali po kontach, nawet jeśli nie kończy sezonu grając „galowym składem”. Statystycznie jest pięknie, bo Legia odnotowała czternasty, kolejny mecz bez porażki i zarazem szósty bez straty gola, ale potwierdziła również, że w obecnym składzie nie tylko nie będzie w stanie prowadzić jesienią walki na dwóch frontach, ale wątpliwym jest by do takiej sytuacji doszło, bo w europejskich pucharach na Legię, o czym się już kilka razy boleśnie przekonaliśmy, będą czekać przeciwnicy, którzy wypunktowaliby każdy zespół z ekstraklasy, włącznie z samym mistrzem. Dobrze, że kolejny rok spędzi w Legii jej legenda, bo niewątpliwie takie miejsce w historii klubu ma Artur Boruc. Wypada mieć nadzieję, że przedłużenie kontraktu z „Królem Arturem”, to początek transferowej ofensywy Legii i budowania składu nie tylko na kolejne mistrzostwo, ale grę w Europie.
Skład Legii w meczu ze Stalą:
Miszta – Jędrezjczyk, Wieteska, Hołownia – Juranović, Slisz, Gwilia (30. Kostorz), Kapustka (81. Muci), Martins, Mladenović – Lopes (Cholewiak).
Trener Czesław Michniewicz
Tekst: Grzegorz Kalinowski/Foto: Legia Warszawa
powrót