Mamy sportową sensację lata – urodzony w Warszawie Robert Lewandowski trafił z Bayernu do FC Barcelona! Stolice Polski, Bawarii i Katalonii połączone przez jedną wybitną futbolową osobowość. Tego jeszcze nie było! Było...
Cofnijmy się do 3 kwietnia 1927 r., zajrzyjmy na boisko Agrykoli, na którym w historycznym meczu Legia podejmowała Warszawiankę. Goście sprawili niespodziankę i wygrali 4 do 1, wpisując się do kroniki stołecznego futbolu jako pierwsi zwycięzcy ligowego spotkania derbowego. Tak, to był pierwszy w historii ligowy mecz w Warszawie, mecz pierwszej kolejki, pierwszego sezonu polskiej ligi.
Legia była faworytem, ale przegrała. Może dlatego, że nie miała trenera? A kto zasiadał na ławce Warszawianki? Richard „Dombi" Kohn, trzydziestodziewięcioletni wtedy wiedeńczyk, jeden z wielu zagranicznych trenerów, którzy dołożyli cegiełkę do rozwoju polskiej piłki w jej pionierskich czasach. Tak wtedy, jak i dzisiaj było wielu sportowych turystów i hochsztaplerów, ale Kohn należał do prawdziwych fachowców. Zwiedzał Europę, grając najpierw w klubach wiedeńskich, a później w budapesztańskim MTK, przed przybyciem do Warszawy zdążył zaś jako trener prowadzić dwa kluby niemieckie, w tym berlińską Herthę, jeden chorwacki, jeden austriacki i jeden hiszpański.
Ostatnim pracodawcą „Dombiego" przed przybyciem do Warszawianki była... Barcelona. Tak, TA Barcelona. Z Barcy do Warszawianki – brzmi jak pomyłka albo przypadek, zdemaskowanie przez Katalończyków nieudacznika, którego nieopatrznie zatrudniono. Gdyby tak było, „Dombi" nie dostałby w Barcelonie drugiej szansy, a w międzyczasie nie zostałby legendą w Monachium! Prowadził TSV, po czym via Mannheim przeszedł do Bayernu, z którym w roku 1932 zdobył pierwsze mistrzostwo Niemiec. Na kolejne czekano w tym klubie przez 37 lat! Wiedeńczyk Kohn był Żydem i po dojściu Adolfa Hitlera do władzy musiał z Bawarii wyjechać.
Ponownie na rok zatrudniła go FC Barcelona, ale miastem, w którym stał się legendą, został Rotterdam. Mając go za trenera, Feyenoord, podobnie jak Bayern, zdobył swój premierowy mistrzowski tytuł. W kronikach wielkich klubów i ich miast trener nazywany „Małą Eminencją" ma swoje miejsce i to ważne miejsce, bo w Rotterdamie od 1997 r. jest nawet ulica jego imienia.
Z kolei nad Wisłą to postać kompletnie zapomniana, warto więc przy okazji przejścia Roberta Lewandowskiego z Bayernu do Barcelony przypomnieć o byłym szkoleniowcu Warszawianki i o tym, że klub znany był kiedyś z silnej sekcji piłki nożnej. Jej drużyna była przed wojną równie silna co Legia i Polonia i miała podobne barwy. Legia grała w białych koszulkach i czarnych spodenkach, Polonia w czarnych koszulach i białych spodenkach, a Warszawianka w biało-czarnych trykotach i białych spodenkach. W tabeli Warszawianka była z reguły za Legią i Polonią, ale za to zaliczyła przed wojną wszystkie sezony w najwyższej klasie rozgrywkowej, a w 1937 r., po spadku Polonii, a następnie Legii, była jedynym klubem ze stolicy w pierwszej lidze.
Co ciekawe, Warszawiankę stworzyli piłkarze Polonii i także oni przyczynili się do tego, że dzieje tej niezwykle interesującej drużyny dobiegły końca. Ale to już historia na oddzielną opowieść.
Richard „Dombi" Kohn zmarł w Rotterdamie w roku 1963. Osiem lat później w Warszawie zakończyła swą działalność sekcja piłki nożnej KS Warszawianka.
Artykuł Grzegorza Kalinowskiego Lata przed Lewandowskim ukazał się w sierpniowym numerze miesięcznika „Skarpa Warszawska".
Fot. Sven Mandel (CC BY-SA 4.0)
powrót